Nadszedł czas, by przestać szkicować i wymyślać, a zacząć jednak jeździć. Zaczęliśmy od inwentaryzacji całego biwakowego osprzętu i próby załadowania się do smoczycy.
Bagażnik, jak widać, zasadniczo pomieścił cały biwakowy osprzęt - nie było nawet potrzeby składać foteli, co zostawia nam trochę luzu na dalsze bagaże. Wolny pozostał też cały dach. Dla wygody, zamiast bagaży tym razem spakowaliśmy puste - lub prawie puste pudełka. Dają dobre obeznanie co do dostępnego miejsca, a dużo łatwiej je przenosić przy kolejnych ustawieniach.
Z przygotowywaniem zabudowy wstrzymujemy się do pierwszego wyjazdu - najpierw chcemy zobaczyć, co nam jest faktycznie potrzebne do szczęścia. Dużo prościej zmodyfikować plany niż robić poprawki w sklejce.